Historia Związku Inwalidów Wojennych w Krościenku nad Dunajcem

Koło Związku Inwalidów Wojennych w Krościenku nad Dunajcem powstało w latach po zakończeniu wojny polsko‑bolszewickiej, tuż przed połową lat dwudziestych XX wieku, w duchu odradzającej się Rzeczypospolitej. Grupa kilku miejscowych weteranów, często opatrywanych przez proboszcza ks. Jana Bączyńskiego, zebrała się w parafialnej sali, by zawiązać wspólnotę mającą na celu wzajemne wsparcie tych, którzy na frontach I wojny światowej i toczącej się niemal równolegle wojny z bolszewikami utracili sprawność i często zdrowie. Inicjatywa ta szybko zdobyła uznanie wśród mieszkańców Krościenka i okolic, którzy chętnie przychodzili na spotkania po to, by wesprzeć kombatantów finansowo lub przekazać im darowizny w naturze.

W latach trzydziestych koło tętniło życiem – organizowano zbiórki na wypłatę rent i jednorazowych zapomóg, odwiedzano chorych w domach, a w każdy listopadowy wieczór mieszkańcy gromadzili się przy pomniku, by wspólnie odśpiewać hymn i wysłuchać przemówienia przewodniczącego koła. Młodsze pokolenia uczestniczyły w prelekcjach o historii walk, które prowadzone były w świetlicy wiejskiej lub w sali parafialnej. Dzięki temu pamięć o bohaterskich czynach nie gasła, a więź między kombatantami a lokalną społecznością stawała się coraz silniejsza.

Wrzesień 1939 roku przerwał tę działalność. Podczas okupacji niemieckiej większość członków koła znalazła się pod ścisłym nadzorem lub w obozach pracy, a sale, w których wcześniej odbywały się spotkania, stały się niedostępne. Oficjalna struktura organizacji przestała istnieć, choć niektórzy z dawnych członków próbowali potajemnie podtrzymywać kontakty, przekazując sobie wsparcie czy choćby słowo otuchy.

Po wojnie, w końcu 1956 roku, nadeszła decyzja o reaktywacji Związku Inwalidów Wojennych, a wraz z nią – w styczniu następnego roku – wznowiło formalną działalność również krościeńskie koło. Przez kolejne dekady jego członkowie organizowali się w punktach pomocy, gdzie załatwiano formalności związane z rentami i zasiłkami. Wspólne opłatki, coroczne pikniki i wyjazdy rehabilitacyjne dawały nie tylko oddech od codziennych trudności, ale i okazję do pielęgnowania braterstwa, które przecież połączyło ich jeszcze na polach bitew.

Gdy w latach dziewięćdziesiątych stopniowo zmniejszała się liczba weteranów z okresu Wielkiej Wojny i wojen toczonych w początkach niepodległości, a system opieki społecznej przechodził gruntowne zmiany, lokalne koło traciło sens swego istnienia. Ostatnie spotkania odbyły się pod koniec minionego stulecia. Formalne wykreślenie z rejestru stowarzyszeń było jedynie dopełnieniem naturalnego rozkładu organizacji, która przez ponad siedemdziesiąt lat – mimo przerw i zmian ustrojowych – pozostała kroniką ofiarnej walki.

Shares