Previous
Next

Wspomnienia ks. Józefa Dobosza z pobytu w parafii pod wezwaniem św. Wojciecha Biskupa Męczennika w Szczawnicy

Po trzech latach pobytu w Szczucinie decyzją księdza biskupa ks. Józef Dobosz został przeniesiony do parafii pod wezwaniem św. Wojciecha Biskupa Męczennika w Szczawnicy. Tam również był wikariuszem. Zamieszkał jako pierwszy lokator w nowo wybudowanej plebanii. Niewielki dobytek jaki miał ze sobą rozpakował w krótkim czasie. Budynek nie był jeszcze wykończony, schody nie miały jeszcze balustrad, a mury wciąż były wilgotne. Pewnego razu gdy na noc wystawił buty obok drzwi, rankiem pojawiła się na nich biała pleśń. Tak wielka była jeszcze wilgoć wewnątrz plebanii. Ale w ciągu kilku następnych tygodni budynek się osuszył i problem zniknął.

Dzień święceń kapłańskich. Ks. Józef Dobosz w otoczeniu rodziny i przyjaciół

Na najbliższe lata ta piękna górska i uzdrowiskowa miejscowość miała stać jego domem. Proboszczem wówczas był ks. Infułat Stanisław Wach gorliwy duszpasterz i szanowany dziekan Dekanatu Krościenko. Wtedy także wikariuszem w parafii Szczawnica był ks. Ryszard Wąsik, a potem ks. Tadeusz Pyzdek. Współpraca kapłańska układała się bardzo dobrze pod każdym względem. Szczawnica znajduje się blisko Słowacji, a ksiądz Dobosz z okna swojego pokoju widział granicę. Parafia obejmowała swoim zasięgiem całą Szczawnicę i znajdowała się w malowniczym górskim otoczeniu. W ciągu czterech lat pobytu w Szczawnicy wiele razy wędrował po okolicy.

Pogrzeb żołnierza
W Szczawnicy pierwszą posługą liturgiczną, była msza święta pogrzebowa młodego żołnierza. Nie wiadomo było w jakich okolicznościach stracił życie. Było to zarówno dla ks. Dobosza, jak i dla rodziców żołnierza bardzo głębokie przeżycie. Widok swojego syna przywiezionego w trumnie był niezwykle ciężkim przeżyciem dla ojca i matki, którzy bardzo byli zapłakani. Dla młodego kapłana to była również trudna sytuacja. Jak znaleźć słowa pocieszenia? Co powiedzieć? Jak wytłumaczyć tę tragedię? Było mu tym trudniej, iż kilka lat wcześniej sam służył w wojsku i przeżywał podobne trudne sytuacje. Wydarzenie to zapisało się głęboko w jego pamięci, ale nie było jedynym na jego kapłańskiej drodze.

Pogrzeb Świadka Jehowy
Będąc w Szczawnicy ks. Dobosz przeżył niezwykłe wydarzenie związane z pogrzebem kobiety, która była znana za życia jako Świadek Jehowy. Gdy zmarła, jej rodzina zwróciła się do księdza Dobosza, który zastępował wówczas proboszcza, z prośbą, aby ją pochował po katolicku. Wiedział, że zmarła kobieta należała do aktywnych Świadków Jehowy więc powiedział im, że nie może mieć ona katolickiego pogrzebu. Wtedy rodzina przedstawiła dokument kapelana ze szpitala, w którym się leczyła. W tym dokumencie zmarła własnoręcznie napisała, że świa doma bliskiej śmierci prosi o ponowne przyjęcie do Kościoła Katolickiego. Ks. kapelan spełnił jej ostatnią wolę. Udzielił umierającej kobiecie sakramentów i złożył swój podpis na sporządzonym dokumencie. Ksiądz Dobosz wysłał tę rodzinę do Kurii Biskupiej w Tarnowie, aby tam podjęto decyzję. Uzyskali zgodę na katolicki pogrzeb. Zaznaczono jednak, że skoro nie chodziła do kościoła za swojego życia, podczas pogrzebu jej trumna nie może być wniesiona do kościoła. Liturgia pogrzebu ma się odbyć tylko nad grobem. I tak też się stało. Na cmentarzu zgromadziło się bardzo dużo ludzi. Byli ciekawi jak będzie wyglądał pogrzeb kobiety, która była Świadkiem Jehowy.
Z chwilą rozpoczęcia liturgii pogrzebowej, rozpętała się wielka burza z piorunami i potężną ulewą. Z cmentarza szybko wszyscy pouciekali. Została tylko rodzina. Trudno było kontynuować ceremonię. Pogrzeb został odprawiony tak szybko jak to było możliwe. Później mówiono, że Bóg zabrał ją do siebie, ale najpierw musiał opłukać ją z win.

Romowie w parafii
W Szczawnicy zamieszkała spora grupa ludności romskiej. W większości byli katolikami, niektórzy nawet bardzo gorliwymi. Tworzyli swoją odrębną społeczność. W czasie pobytu w Szczawnicy ks. Dobosz odprowadzał na miejsce wiecznego spoczynku króla cygańskiego. Na jego pogrzeb zjechało się mnóstwo Romów z całej Polski oraz zagranicy. Wszyscy oni demonstrowali swoje bogactwo obwieszając się złotymi łańcuchami oraz nosząc drogocenne pierścienie. Ich król, który również był zamożnym człowiekiem, miał bardzo wystawny pogrzeb.
Pobyt w Szczawnicy wypełniony był zwykłymi kapłańskimi i duszpasterskimi zajęciami. Odprawianie mszy świętych i innych nabożeństw, nauka religii w szkole czy opieka nad ministrantami, dziećmi i młodzieżą wypełniały wszystkie dni. Czteroletni czas spędzony w Szczawnicy minął bardzo szybko. Te lata, które już spędził jako kapłan przekonało go, że ksiądz również prowadzi „cygańskie życie”. Idzie tam, gdzie zostanie posłany. Ze Szczawnicy otrzymał nominację do Tarnowa do Parafii Katedralnej.

Wspomnienia pochodzą z książki ks. Józefa Dobosza wydanej z okazji 50-lecia przyjęcia święceń kapłańskich „W służbie Bogu i ludziom”.

Shares