Sylwestrowe popołudnie było niezwykle mroźne, ale czyste, z idealnie błękitnym niebem. Sławek i ja postanowiliśmy uczcić koniec roku w nietypowy sposób – wchodząc na szczyt Trzech Koron. To była nasza wspólna pasja: góry i chwile spędzone wśród natury. Droga była wymagająca, pokryta śliskim śniegiem, ale krok po kroku zbliżaliśmy się do celu.
Z Sławkiem poznaliśmy się kilka lat wcześniej na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Sławek był jednym z najlepszych studentów na roku i szybko zyskał uznanie zarówno profesorów, jak i kolegów. Nasze drogi przecięły się na wspólnych zajęciach z literatury współczesnej. Pamiętam, jak pewnego dnia odważył się podejść do mnie na korytarzu i zagadnąć o ulubioną książkę. To był początek rozmowy, która nigdy się nie skończyła. Od tego momentu staliśmy się nierozłączni, a nasza przyjaźń powoli przerodziła się w coś więcej. Mieliśmy wspólną pasję – góry. I tego pamiętnego Sylwestra postanowiliśmy spędzić razem w Pieninach.
Na szczyt dotarliśmy krótko przed zachodem słońca. Widok zapierał dech w piersiach – rzeka Dunajec meandrująca w dole i rozległe górskie pasma na horyzoncie. Powietrze było lodowate, ale to nie miało znaczenia. Staliśmy w milczeniu, podziwiając chwilę, a ja czułam, że serce bije mi mocniej, niż mogłoby to wytłumaczyć samo zmęczenie po wędrówce.
Sławej wyjął z plecaka termos z gorącą herbatą i podał mi kubek. Uśmiechaliśmy się do siebie, gdy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, barwiąc niebo na różowo i pomarańczowo. W tym momencie Sławek odstawiał kubek na bok i sięgnął do kieszeni kurtki. Zamarłam, widząc, jak wyjmuje małe czerwone pudełeczko. Serce zatrzymało mi się na sekundę.
„Kochanie” – zaczął, patrząc mi prosto w oczy. „Każdy dzień spędzony z Tobą jest jak wejście na szczyt – czasem trudno, ale zawsze warto. Nie wyobrażam sobie lepszego miejsca i chwili, by Cię zapytać: czy zostaniesz moą żoną?” Otworzył pudełeczko, a w jego wnętrzu lśnił pierścionek zaręczynowy, prosty i elegancki, idealnie pasujący do mojego stylu. Łzy szczęścia napłynęły mi do oczu, a usta ułożyły się w jedno słowo: „Tak”.
Sławek uśmiechnięty włożył mi pierścionek na palec, a ja rzuciłam mu się na szyję, ignorując zimno i wiatr. Chwile później otoczyła nas cisza, przerywana jedynie odległym odgłosem petard zwiastujących nadchodzący Nowy Rok. Schodząc z góry, czuliśmy, że świat leży u naszych stóp. Trzy Korony stały się dla nas miejscem magicznym – symbolem nowego początku i najpiękniejszej obietnicy, jaką można dać drugiemu człowiekowi. Jesteśmy razem już piętnaście lat. To nasza okrągła rocznica zaręczyn. Wczoraj postanowiliśmy, że razem z naszymi dziećmi tegoroczny Sylwester spędzimy w Pieninach. Będzimy wspominach tamten szczęsliwy dzień i cieszyć się naszą rodziną. Dla nas te góry to najpiękniejsze miejsce na świecie.
Justyna