Previous
Next

Boso całe życie, ale do Częstochowy ruszali w najlepszych butach i odświętnym strojach. Jak przed wojną mieszkańcy Pienin pielgrzymowali na Jasną Górę

Jasna Góra również przed wojną była celem pielgrzymek mieszkańców pienińskich wiosek. Często oszczędzali oni na tę wyprawę kilka lat, aby móc stanąć przed Cudownym Obrazem. Oprócz doznań duchowych wielu z nich po takiej podróży wspominało jedną rzecz – ogromny ból stóp! Do Częstochowy jechali ubrani w najlepsze stroje, a na nogi zakładali buty – bo jakże inaczej stanąć przed Najświętszą Panienką! Tymczasem większość swojego życia chodzili boso, dlatego ich stopy były zrogowaciałe, szerokie i nienawykłe do noszenia obuwia!

Jeszcze nie tak dawno na pienińskich wioskach duża część mieszkańców chodziła boso i to wcale nie z biedy, ale z wygody.
-Latem jak przyjeżdżało się na wakacje do babci to przez kilka tygodni biegałem bez butów. Początkowo nogi były delikatne i wrażliwe, ale po kilku dniach skóra twardniała i trawa, piasek czy żwir nie robiły na mnie wrażenia – wspomina wakacje u babci na jednej z pienińskich wsi pan Mateusz Goraj. W domu u niej wszyscy chodzili na bosaka, nawet do kościoła wędrowali bez butów, trzymając je w ręce. Obuwie zakładali przed wejściem do świątyni i tam okropnie się mordowali, żeby wystać całą mszę. Po jej zakończeniu z ulgą ściągali buty z nóg i do domu wracali na bosaka. Mówili, że tak jest wygodniej, że lepiej się czują jak stopy są wolne.

Marzeniem każdego bez wyjątku katolickiego mieszkańca przedwojennej wsi, była pielgrzymka do Częstochowy. Kult Jasnej Góry był na Podhalu i w Pieninach ogromny. Na taką podróż oszczędzano latami, a o łaskach jakie doznawali pielgrzymi w Częstochowie opowiadano w długie zimowe wieczory.
-Moja babcia z wielkim przejęciem opowiadała mi o swojej jedynej pielgrzymce do Częstochowy. Była wielką czcicielką Matki Boskiej Częstochowskiej, codziennie modliła się na różańcu. Gorącą wiarę zaszczepiła jej mama jak i też pragnienie odwiedzenia tego świętego miejsca. Babcia urodziła się w 1903 roku, a do Częstochowy wybrała się gdy była już mężatką około roku 1925. Patrząc na stacje drogi krzyżowej, myślała, że to są prawdziwi ludzie którzy zostali wynajęci do takiej roli. Spytała nawet jednego z zakonników ile im płacą za taką pracę. Ten powiedział jej, że są to rzeźby, a ona nie mogła wyjść z podziwu, że rzeźba tak przypomina człowieka – opowiada pan Mateusz. Moja babcia była prostą kobietą, skończyła tylko pierwszą klasę szkoły podstawowej i musiała iść na służbę.

Chociaż na codzień mieszkańcy wsi chodzili boso i skromnie odziani do Częstochowy jeźdzli w odświętnych strojach. Wyciągano ze skrzyń trzymane tylko na specjalne okazje suknie, chusty, koszule i kaftany oraz buty. Ich nogi nie były przyzwyczajone do obuwia. Były rozczłapane, szerokie i zrogowaciałe. Założenie butów było prawdziwym poświęceniem. Z reguły były one nowe, mało używane więc cisnęły stopy, ale nikt nie odważyłby się stanąć przed Cudownym Obrazem boso.


„Przy jednej ze stacji drogi krzyżowej zobaczyłem grupkę, która nie była w stanie iść dalej. To nie serca im osłabły, lecz buty zawiodły – buty, do których nie byli przyzwyczajeni, bo po raz pierwszy w życiu przez kilka godzin z rzędu mieli je na nogach. Nic więc dziwnego, że krzepkie przyzwyczajone do swobody stopy się zbuntowały. Trzy lata oszczędzali na tę podróż” – opisuje swoje spostrzeżenia z pobytu na Jasnej Górze w świetnej książce pt. ” Rowerem przez II RP” Bernard Newman.

Wspomina też o łajdakach żerujących na biednych wieśniakach, którzy w wielką bezczelnością przypinali im jakieś tandetne „pamiątki”.
„Pamiątki, czyli bezwartościową tandetę, sprzedawano dziesięć lub sto razy drożej. Koszmarne reprodukcje Madonny wyciągały połowę rocznych oszczędności z kieszeni uczciwego człowieka. (…) Niedobrze mi się robiło, gdy zobaczyłem tych szalbierzy sprzedających „srebrne” świeczniki prostaczkom, którym nawet przez myśl nie przeszło, by zwątpić w uczciwość bliźnich – zwłaszcza w tym świętym miejscu” – pisze w swoich wspomnieniach Bernard Newman.


-Nie wiem, czy moja babcia dawała się nabierać na tego typu zakupy, bo nigdy mi o tym nie mówiła. Tamta pielgrzymka pozostawiła niezatarte wspomnienia w jej życiu. Do końca swoich dni była wielką czcicielką Matki Boskiej Częstochowskiej. Przeżyła 94 lata – kończy swoje wspomnienia jej wnuk Mateusz. Boso chodziła do swoich 85 urodzin, potem choroba zmusiła ją do noszenia butów.

Shares